Szczęście się w końcu do nas uśmiechnęło i mogliśmy zdobyć trochę najświeższych informacji dotyczących Rumunii i Bułgarii, bo do Rzeszowa jechaliśmy z gościem, który akurat tydzień temu wrócił z tamtych stron. Doradził nam, żeby na Barwinek jechać przez Rzeszów, a nie - jak chcieliśmy - przez Jasło. Był na tyle miły, że wystawił nas tam, gdzie wszyscy łapią - przy markecie (chyba Praktiker).