Pomimo tego, że pomyliły nam się miasta, postanowiliśmy, że nie będziemy szukać właściwej drogi, tylko pojedziemy przez Ploiesti. Na wylocie z Bukaresztu złapaliśmy czerwonego pick-upa, prowadzonego przez młodego kolesia. Jechał właśnie do Ploiesti, ale my nie chcieliśmy dojechać do samego miasta, bo nasza droga odbijała wcześniej na zachód. A poza tym, musieliśmy znaleźć jakieś miejsce do spania. Znależliśmy je już za miejscowością, między polami kukurydzy, które nas nie do końca zasłaniały. Miejsce było nieszczególne jeszcze z tego powodu, że niedaleko nas była rafineria, która w nocy była dość głośna i kolorowo oświetlona. Do tego jeszcze dwóch miejscowych kolesi widziało nas, jak się kręcimy po drodze. Zaproponowali pomoc i pojechali. I jeszcze teren, na którym się rozbiliśmy, był chyba jakiś zaorany, bo przez środek namiotu przechodziła wielka bruzda, do której wpadaliśmy w nocy.