po dość długim czekaniu na wlocie na autostradę w końcu pojechaliśmy z czechem łudząco podobnym do naszego rodzimego byłego ministra edukacji Romana G. :) zajmował się on sprzedażą urzywanych traktorów biednym polskim rolnikom. Po krótkim handlu z jakimś kontrahentem w jednej z miejscowości, wysadził nas przy stacji benzynowej jakieś 50 km od Pragi.
Rozbiliśmy namioty w bardzo przyjemnym miejscu na skraju lasu, przy wąwozie. W nocy zostaliśmy "oryczeni" przez jelenie z rykowiska.