Wyjeżdżając z Szabli chcieliśmy trafić do jakiejś małej nadmorskiej miejscowośc, gdzie spokojnie rozłożymy namiot w pustym miejscu, kupimy arbuza i pomidory. Nasz wybór padł na Topolę, bo - według mapy - leżała przy głównej drodze i zaraz przy morzu. W rzeczywistości leżała przy bocznej drodze, blisko głównej. Ale za to do morza musieliśmy przejść kawałek. W sumie to musieliśmy wyjść już za miejscowość. Droga biegła w dół, dochodziła do kolejnej miejscowości - pożożonej na białych, kredowych klifach Białej Laguny. Pod klifami była tu niewielka plaża o kształcie półksiężyca. Na okolicznych klifach widać było budowy eleganckich apartamentowców. Było już późne popołudnie, więc plaża pustoszała (wysokie klify powodowały, że szybko plażę pochłaniał cień). Był tam też kemping, na którym postanowiliśmy zostać na noc (5 leva za noc od osoby). Była normalna ubikacja i prysznice z ciepłą wodą! (Tylko woda śmierdziała siarkowodorem, ale to nic). Spotkaliśmy tu wielu Polaków.