W Carcie staliśmy w samym środku robót drogowych, a, mimo tego, dość szybko zatrzymał nam biały van. Miał rejestrację irlandzką i, jak przystało na samochód z Wysp, kierownicę po prawej stronie. Kierowca niestety nie był Irlandczykiem, jego angielski był komunikatywny, ale nie zawsze ;) Jechaliśmy razem dość długo, płyta, którą nam włączył, zdążyła przelecieć dwa i pół razy (bo potem mu się znudziła). Dojechaliśmy razem do stacji benzynowej, kupił nam po soczku ananasowym, wziął od nas maile, zostawił nam swojego i pojechał.