Za granicą łapaliśmy już z kartką "Polska". Prawie od razu zatrzymał nam się tir, jadący do Jasła. Kierowca był bardzo miły, opowiadał nam różne śmieszne historie. Jechał z chłodnią pełną gorczycy, gdzie wpakował też nasze plecaki (potem śmierdziały...). Ale dzięki temu, że wiózł produkty spożywcze, mógł jechać pomimo tego, że był zakaz (długi weekend). Miał tylko mały problem z samochodem: urywał mu się przewód od hamulca ręcznego. Przy nas urwał się tylko trzy razy - z czego dwa razy w Nyiregyhazie. Spowodowaliśmy tym dwa korki, bo akurat było to na ruchliwych skrzyżowaniach w centrum miasta.